W pracy odkrywam Boga
Pięć lat studiów,pięć lat wyrzeczeń.Wchodzisz do sali i mówisz: "Boże po co to wszystko?".
Tak. Jestem nauczycielką.
Nie miałam odwagi spróbować zdawać do szkoły aktorskiej. Bałam się zostać piosenkarką, choćby przez małe "p". Zawsze kompleksy i ograniczenia. "Przecież nie jestem aż tak przebojowa. Nie piję, nie palę, dla kasy nie zrobię wszystkiego i do łóżka na pewno nikomu nie wskoczę. Mam zasady,a w szołbizie tacy jak ja nie istnieją". Może to była wymówka, bo zawsze kierował mną strach, że nie jestem Dość- dobra, -ładna,-elokwentna, -spontaniczna,-silna psychicznie,- samodzielna.
Zostałam nauczycielką.
Zawsze wzruszała mnie prostota i radość emanująca z dzieci. Sama miałam i mam z dziecka wiele: ufność, śmiech z byle powodu, szalone pomysły i wrażliwość.
Z prowincji, do której uciekałam z dusznego Wielkiego Miasta, życie wyrzuciło mnie na szerokie wody. Dostałam wymarzoną pracę i się zaczęło.
Zobaczyłam biedę, brak miłości, obojętność, wrogość i potworną zawiść. Tak, tym przesiąknięte było do szpiku kości moje otoczenie.
Wyrzucona w burzliwe morze ze spokojnej łódki- tak widziałam swoje życie. Zaczęły się jazdy gorsze niż w szołbizie.
"Boże gdzie Ty mnie, słabeusza postawiłeś?".
Najcięższa walka, to ta, którą trzeba stoczyć samemu z sobą. Rozpoczęłam życie z dnia na dzień. Będzie co będzie. Ja wartości nie zmienię. Na groźbę odpowiem kwiatkiem, na kopniaka- uśmiechem, jak trzeba będzie przeproszę. Nie będę wydumaną Panią, której należą się kwiaty za to, że jest.
Pomyślałam zawód niechlubny? Nie miałam kim być, więc jestem nauczycielem? Jestem! I choć trudno, to dobrze mi z nim.
Zapytasz. "Kto jest twoim mentorem, wzorem nauczyciela, inspiracją?".Odpowiem "Chrystus".
Zobaczyłam w pracy biedę, wrogość, nienawiść, a pod ich gruzami skruchę, strach, dobroć i wielkie ciepło.
Przy dzieciach jestem sobą, mogę być sobą i za to, że sobą jestem dostaję choć nie proszę uśmiech, laurki z sercem, na którym pisze "Kocham Panią", "Jest Pani dobra".
Kiedy jest mi źle i niebo roztacza nade mną czarne chmury, sięgam po czarno-białe pudełko. Wyciągam z niego sfatygowane już kartki i ogarnia mnie niepojęty pokój w sercu. Przez dzieci mówi On: "Jesteś dobra", "Kocham Cię".
Nie buntuj się, kiedy Pan rzuci Cię w bagno. Kiedy zaczniesz w nim tonąć, przybiegnie by podać Ci rękę. Z bagna wyjdziesz silniejszy/-a. Twoje mięśnie, by nie utonąć wykonają heroiczną pracę. A kiedy złapiesz już Chrystusa za rękę będzie to o tysiąc bardziej silniejszy uścisk niż dotychczas.
Zostałam nauczycielką.
Zawsze wzruszała mnie prostota i radość emanująca z dzieci. Sama miałam i mam z dziecka wiele: ufność, śmiech z byle powodu, szalone pomysły i wrażliwość.
Z prowincji, do której uciekałam z dusznego Wielkiego Miasta, życie wyrzuciło mnie na szerokie wody. Dostałam wymarzoną pracę i się zaczęło.
Zobaczyłam biedę, brak miłości, obojętność, wrogość i potworną zawiść. Tak, tym przesiąknięte było do szpiku kości moje otoczenie.
Wyrzucona w burzliwe morze ze spokojnej łódki- tak widziałam swoje życie. Zaczęły się jazdy gorsze niż w szołbizie.
"Boże gdzie Ty mnie, słabeusza postawiłeś?".
Najcięższa walka, to ta, którą trzeba stoczyć samemu z sobą. Rozpoczęłam życie z dnia na dzień. Będzie co będzie. Ja wartości nie zmienię. Na groźbę odpowiem kwiatkiem, na kopniaka- uśmiechem, jak trzeba będzie przeproszę. Nie będę wydumaną Panią, której należą się kwiaty za to, że jest.
Pomyślałam zawód niechlubny? Nie miałam kim być, więc jestem nauczycielem? Jestem! I choć trudno, to dobrze mi z nim.
Zapytasz. "Kto jest twoim mentorem, wzorem nauczyciela, inspiracją?".Odpowiem "Chrystus".
Zobaczyłam w pracy biedę, wrogość, nienawiść, a pod ich gruzami skruchę, strach, dobroć i wielkie ciepło.
Przy dzieciach jestem sobą, mogę być sobą i za to, że sobą jestem dostaję choć nie proszę uśmiech, laurki z sercem, na którym pisze "Kocham Panią", "Jest Pani dobra".
Kiedy jest mi źle i niebo roztacza nade mną czarne chmury, sięgam po czarno-białe pudełko. Wyciągam z niego sfatygowane już kartki i ogarnia mnie niepojęty pokój w sercu. Przez dzieci mówi On: "Jesteś dobra", "Kocham Cię".
Nie buntuj się, kiedy Pan rzuci Cię w bagno. Kiedy zaczniesz w nim tonąć, przybiegnie by podać Ci rękę. Z bagna wyjdziesz silniejszy/-a. Twoje mięśnie, by nie utonąć wykonają heroiczną pracę. A kiedy złapiesz już Chrystusa za rękę będzie to o tysiąc bardziej silniejszy uścisk niż dotychczas.
0 komentarze